środa, 21 maja 2014

Blogerka miesiąca - Agnieszka z "Z zieloną szmatką w tle"

 Bohaterką majowej rubryki "Blogerka miesiąca" jest Agnieszka znana jako Agni Sz-n z bloga "Z zieloną szmatką w tle"



1. Powiedz nam coś o sobie. 

Nazywam się Agnieszka Kaczmarska. Jestem żoną i mamą 15-letniej córki.
Od grudnia 2009 roku prowadzę blog "Z zieloną szmatką w tle"
Interesuje mnie wszystko co jest związane z rękodziełem.


2. Jako jedna z nielicznych, w naszej grupie, masz krawieckie wykształcenie. Jak to wszystko się zaczęło, czy szkoła umocniła pasję czy wręcz przeciwnie? 
 
Jako 14-letnia dziewczyna (tak jak każda z Was) miałam podjąć decyzję co będę robiła w przyszłości. Postawiłam na szkołę krawiecką. Długo nad tym nie myślałam. Moja mama - z zawodu krawcowa szyła w domu dla klientek. Panie były zawsze bardzo zadowolone, a mamie sprawiało to dużo satysfakcji i radości. Ja dla pań dobierałam guziki, zamki, nawet czasami dorabiałam różne gadżety z koralików. To mi się bardzo podobało. Od dzieciństwa moimi ulubionymi zabawkami były kolorowe guziki, nitki, centymetry. Zawsze wszystko równiutko układałam, a centymetry zwijałam w "Barbapapę". Do tej pory jak sobie to przypominam jest mi bardzo miło. Nawet teraz jak o tym opowiadam, to nie mogę się oprzeć i kręcę centymetr...

Od dzieciństwa, w sumie odkąd pamiętam miałam szyte ubrania. Na początku szyła je dla mnie mama. Później szyłam już sama.
W szkole w 2 klasie krawiectwa szyłam na zamówienie sukienkę komunijną. Nie wiem jak jest teraz, ale kiedyś szkoły przyjmowały zlecenia od osób prywatnych, a uczniowie wykonywali usługi, oczywiście pod okiem nauczycieli.
Do moich lat 20, oprócz skarpetek i biustonoszy nie miałam kupnych ubran. Wszystko szyłam sama, nawet majtki i jedwabne koszulki. W sklepie gotowych takich nie było. Pamiętam jak w latach 80-90 były trudności z kupnem materiałów. Był tylko "Pewex" i dobre kontakty z kierownikami "Odry" i" Dany". W Danie można było czasami kupić kupony tzw odpady materiałów zagranicznych, a w Odrze dżins! Burdy nie było w języku polskim. Pamiętam jak mama sprowadzała ją z zagranicy przez zaprzyjaźnione panie z biura podróży.


Po ukończeniu szkoły krawieckiej przez kilka miesięcy pracowałam z mamą w zakładzie krawieckim. Tylko tyle, bo postanowiłam robić w życiu coś innego. Skończyłam kolejną szkołę, tym razem o innym kierunku - handlowym. Ot i do dzisiaj tkwię w tym zawodzie.

Przez kilka lat nie miałam potrzeby szycia. Tzn może i była potrzeba, ale zawsze coś innego było ważniejsze. Zmieniło się to jak byłam w ciąży. Na zwolnieniu lekarskim było więcej czasu wolnego. Wtedy to postanowiłam, że uszyję kilka kompletów pościelowych do łóżeczka dla mojej córeczki. I od tych kompletów wróciło szycie. Pierwszy patchwork, poduszki z haftem. Tego w szkole nie uczyli, ale drogą dedukcji sama pocięłam i zszyłam wszystkie elementy w jedną całość. Pierwsze patchworki, jeszcze bez maty i noża krążkowego... Ojej jak sobie przypomnę, odciski na rękach od nożyczek, dużo straconego czasu, i nożyczkami nigdy nie będzie tak prosto jak od linijki nożykiem. Teraz to jest naprawdę sama przyjemność.
I tak powstawały kolejne poduszki, kołderki, a ja szlifowałam swój warsztat szyciowy. Do tej pory wiem, że szyć i haftować będę w każdej wolnej chwili, dopóki zdrowie mi na to pozwoli.

3. Szyjesz teraz głownie dla siebie i rodziny, czy raczej Twoje rzeczy wędrują w świat?

Przeważnie szyję dla kogoś. Dla siebie zawsze jest czas... - później.
Moje uszytki są prezentami świątecznymi, urodzinowymi lub innnymi dla rodziny i przyjaciół.
Od 8 lat szyję też dla nieuleczalnie chorych dzieci w projekcie" Kołderka za jeden uśmiech". Tutaj liczy się dla mnie robienie przyjemności dziecku. Chcę dać cząstkę swojej dobrej energii dla dzieciaczka, ale i dla rodziców daję sygnał, że nie są sami, że gdzieś są ludzie, którzy o nich myślą. Uśmiech dziecka jest dla nas wielkim szczęściem, czymś bezcennym.

Zapytasz co szyję w tej chwili? Właśnie kołderkę dla chorego Krzysia. Będzie bardzo kolorowa, tak aby pokolorować jego szare dni, aby mógł przytululić i otulić się swoją nową przytulanką, żeby choć na chwilę mógł zapomnieć o bólu i cierpieniu.
 


4. Szyjesz, haftujesz, na Twoim blogu pojawiają się także kompozycje kuchenne - co lubisz szyć/robić najbardziej? 

Szyję, haftuję, dekupażuję, trochę filcuję, potrafię robić biżuterię, kartki okolicznościowe, składam origami. Chyba byłoby prościej czego nie potrafię...hihi
Lubię kupować tkaniny, ale z tym trzeba ostrożnie, koleżanki wiedzą o co chodzi. Jeden kroczek więcej i już stracona...
Największą moją miłością jest haft krzyżykowy i szycie. Haftować zaczęłam nie mając jeszcze lat 10. Nawet przed maturą było: jeszcze jeden krzyżyczek no i jeszcze jeden. Na szczęście maturę zdałam i obrazek skończyłam. Wisi do dzisiaj na ścianie.
Nie ma dnia bez tych czynności. Już nawet moja rodzina się śmieje, że dzień bez haftu lub szycia to dzień stracony. Zawsze noszę w torebce małą robótkę. A może usiądę w parku na ławce, siądę w autobusie lub pociągu - zawsze jestem gotowa na xxx (krzyżykowe haftowanie).

Znam się na tym co robię, potrafię wiadomości i umiejętności przekazać innym. Prowadziłam warsztaty szycia patchworku, haftu krzyżykowego, uczyłam ozdabiać jaja i kule styropianowe technką patchworkową i ala'karczoch. W naszej grupie byłam jedną z instruktorek szycia sukienki. Pamiętacie mnie jeszcze? Jak nie to się przypomnę na warsztatach patchworkowych w naszej grupie 'Szczecin szyje' Tam też będę jedną z instruktorek.
Brałam udział w licznych konkursach szyciowych. Brałam udział w wystawie Festiwalu Haftu i Rękodzieła w Łodzi "Patchworkowe fantazje". Tam moja praca była wystwiona w sali głównej. Można było ją podziwiać przez cały miesiąc.


5.Jakie masz plany na przyszłość 

 Szyłam już chyba wszystko. Jeśli nie, to i tak nie ma rzeczy, której nie dałoby się uszyć. Nie ma rzeczy niemożliwych. Zawsze jest ciekawiej jak przeskakujemy przez coraz wyżej postawione poprzeczki.

Plany na przyszłość?
SZYCIE I HAFTOWANIE! i wszytko co jest z tym związane.
Mam jeszcze jedno marzenie...(bo tego jeszcze nie potrafię) nauczyć się robienia witrażu.


Dziękuję, że przez tą chwilkę mogłam być osobiście z każdą z Was.
 

Trzymamy kciuki za naukę witrażu.

PS. Jeśli należysz do grupy Szczecin Szyje i chciał(a)byś abyTwój blog i Twoje prace znalazły się w tej rubryce to napisz do mnie: aleksandra@magestudio.eu

2 komentarze:

  1. Agnieszko jesteś niezwykle zdolna i utalentowana, cieszę się, że miałam okazję poznać Ciebie osobiście :) Prawdziwą przyjemność sprawiło mi czytanie tego wywiadu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam umiejętności, a witraż - szczególnie robiony metoda Tiffany nie jest trudny (taki patchwork tylko ze szkła) tylko trzeba mieć trochę sprzętu albo megatony cierpliwości - ja się nauczyłam podstaw w dwa dni - dla chcącego nic trudnego - powodzenia!!!

    OdpowiedzUsuń